piątek, 8 czerwca 2012

7. Listen to your heart...

Więc tak...wczoraj zrobiłam impreze, na której znalazło się dużo niepotrzebnych osób...przez około 1/3 imprezy płakałam...wiem, wiem. Jestem pojebana. 
Osoby, które były:
Asia
Natu
Karina
Krzysiek
Ernest
Klakier
Kamil
Janek
Wojcia
Adaś
Adam - kolega Janka
Krzysiek 2 - kolega Janka
Kamila
Milczar
Dębik
Nadia

Na tej, jakże zajebistej imprezie ktoś mi ukradł telefon i aparat. W głowie mi się nie mieści, że wpuszczam kogoś do domu, żeby się wszyscy dobrze bawili, a taki idiota kradnie mi rzeczy...no ja pierdole. To jest, kurwa, po niżej jebanej krytyki. Z Asią, Krzyśkiem i moją matką doszliśmy do wniosku, że sprawa idzie na policje. Nie wiem kiedy pójdę na komendę, ale pójdę na pewno, nie zostawię tego tak. 
Telefon to była jedyna rzecz, która była dla mnie ważna, wiem, że to głupie itp, że nikt nie powinien przywiązywać się tak do rzeczy, ale ja naprawdę kochałam ten jebany telefon.Tylko ta głupia komórka się liczyła, nie komputer i inne przywileje, ale właśnie telefon. 
Matka jeszcze nie wie o aparacie...na razie nie byłam w stanie jej tego powiedzieć. Wtedy już kompletnie straci do mnie zaufanie...
A, przepraszam. Nie napisałam o innych stratach w domu. Czyli: pomazana ściana na łóżkiem, pomazane kafelki w łazience (dało się zmyć), zepsuta spłuczka, tynk odpadł przy kinkiecie, bo ktoś go zrzucił ze ściany. Hmm, co jeszcze ? Zepsute cienie do powiek, dwie szminki, Wojcia pluła na podłogę. Cóż...to chyba wszystko.

I teraz druga część, mniej druzgocąca, ale przykra. Czyli Klakier.
Nie ogarniam tego człowieka. Po prostu. Pocieszał mnie przez całą impreze, dotykał, ale nie w jakiś obleśny sposób, bez jakiegoś tam macania itp. czasem objął, położył się obok, przytulił, łapał za rękę, podniósł mnie, i dotykał nóg. Niby nic specjalnego i nawet nie o to chodzi...Chodzi o to, że mnie ogarniał kiedy ryczałam jak głupia i psułam wszystkim impreze. Chodzi o to, że pytał się czemu robię sobie krzywdę, czemu płacze. Mówił, że nie warto, że on też tak miał, że się ciął, pytał się czemu nie chodzę w ogóle do szkoły (wcześniej myślał, że się przepisałam z 45), mówił, żebym miała wyjebane na ludzi, tak jak on. Żebym się nie przejmowała. Rozumiał mnie w jakiś sposób, jest do mnie podobny. Był uroczy, słodki i wydawało mi się, że się mną trochę przejmuje. I zaczął mi się podobać. Znaczy już od gimnazjum mi się podobał, ale tylko tyle. Nic więcej.
Chodzi mi o to, że byłam zła, nie wiem, na siebie, na świat. Było mi przykro, że dookoła nie ma nikogo kto by mi się bardziej podobał. Może moje zachowanie jest głupie i dziecinne, ale kiedy nie mam osoby, na której by mi zależało, w której mogłabym się zakochać...wtedy czuję się cholernie pusta. To uczucie jest nie do zniesienia...A teraz pojawia się taki Łukasz i to się zmienia w jakiś dziecinny sposób. I myślę, że mogłabym się w nim zakochać...
Ale tak z innej strony, to, że jest do mnie podobny lekko mnie przeraża. Bo Bazyl też był do mnie podobny, ale wtedy myślałam, że to jest zajebiste, a okazało się dość zgubne. Poza tym, kiedy wychodził dzisiaj ( 07.06. ) nawet się nie pożegnał...

Nie mam pojęcia co mam o tym myśleć. Bo kurwa...podoba mi się. I...sama nie wiem. Chciałabym, żeby coś było...ale chuj wie jak będzie. Już nieraz się przejechałam...


Niektórzy przechodzą na drugą stronę lustra.
Nie byli kochani.
Nie byli wolni.
Miłość i wolność to dwie nici, które
wzajemnie się przeplatają
i wiążą człowieka z rzeczywistością.
Więź ta została przerwana.
Lecz do końca jest nadzieja,
że przyjaciel uwolni Cię
i poprowadzi na drogę ku miłości.

Przeszłość i przyszłość łączą tylko im znane głosy. Czas obecny istnieje lub zanika bez względu na nieustający rytm zegarów, odsłania tajemnice lub wiąże losy ludzi, którzy nigdy nie powinni się spotkać.

Od momentu pierwszego krzyku nie podobałam się Najwyższemu.

Piasek w klepsydrze w stałym rytmie odmierza mój czas. Jestem bila ostatecznego poznania tajemnicy, która męczy mnie przez całe życie. Teraz wiem, że już niedługo posiądę te arkana wiecznego istnienia.

Wylądowałam na tym biegunie Kresu, gdyż nie dane mi było zaistnieć w objęciach miłości.

Przyjaciele często okazują się wrogami, a ci z pozoru obojętni, nagle wyciągają pomocną dłoń.

Niedawno straciłam ostatniego przyjaciela, a może tylko kochanka lub wroga. Nie wiem. Siła zadanego ciosu uniemożliwia mi właściwą ocenę.

TO przychodziło nocą, czasami już o zmierzchu, rozdrabniało ucisk wokół serca na tysiące kłujących tempo szpilek, osaczał mnie lęk szumiących drzew i uśpionych ptaków. Wtedy to wędrowałam po mieszkaniu w somnambulicznym śnie, otwierałam okna i wołałam: -Już czas ! Dziecięcym umysłem usiłowałam rozwiązać zagadkę nocnego istnienia w innych stanach świadomości.

Przemoc wobec ciała, zabija też duszę. Moja zdołała się skryć w tajemnym świecie, jednak kosztem ostatecznej samozagłady.

Uważniej obserwowałam ich i swoje reakcje.

To Mały Książę nakłonił mnie do pozbycia się ciała, bym mogła wędrować z nim po gwiezdnych szlakach. Zapewne pył kosmiczny zniekształca rzeczywistość, skoro Mały Książę uważa mnie za swoją różę.

Tego dnia połączę się ze swoją gwiazdą. Muszę tylko napisać wspomnienie.

Jasność bez światła.
Ciemność bez mroku.
Każdy nosi w sobie niespełnioną miłość.

Dopiero teraz, kiedy wiem, że się rozpadam, chcę, żeby ktoś mnie przytulił, maskując przejmujący go wstręt. NIE! Nie chcę kolejnej fałszywej miłości.

Pozbyłam się lęku przed upływem czasu i bez chaosu gestów, spokojnie opadłam w otchłań.

Ptak z obciętymi skrzydłami podskakuje z nadzieją na lot.

Mały Książę opuścił Ziemię beze mnie. Gwiazdy po śmierci zamieniają się w czarną dziurę...

Dlaczego Andre Malraux zabił śmierć ? Pozostało tylko Piekło.



Sądzę, że odratowano mnie po raz ostatni. Śmierć kliniczna to taka śmierć, z której czasami się powraca po to tylko, by rzec: -Niestety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz