piątek, 27 grudnia 2013

97. Obroc niebiosa w plomienie.

Obroc niebiosa w plomienie.

Pod nieobecnosc swiatla panuje mrok.


Snilo mi sie, ze znowu jestem w szpitalu psychiatrycznym. Snila mi sie apokalipsa, zombie i wiele innych nieprzyjemnych rzeczy. Nawet we snie nie moge odpoczac, nie mam juz gdzie uciekac, skonczyly mi sie pomysly. Niedobrze.

Za kilka dni sylwester, ide ze znajomymi na sale, ale robie to pod przymusem, swoim wlasnym. Wciskam sobie kit 'Ola, idz, moze bedzie fajnie' , mam nadzieje, ze bedzie znosnie chociaz. W koncu sylwester jest raz do roku.
Pytam sie Gabrysi czy mam pojsc, co o tym mysli. I chociaz zadna z nas nie ma nigdy pojecia jaka odpowiedz bedzie wlasciwa, zadowalajaca. To zawsze gdy mi odpowiada jej odpowiedz jest idealna. Jest tym czego oczekiwalam, choc o tym nie wiedzialam. Wszystko co mowi, robi jest wlasciwe, zawsze pasuje, jest tak strasznie dopasowane, naturalne. Jakby miala napisany scenariusz i juz znala wszystkie kwestie, nie tylko swoje. Mam wrazenie, ze Zawsze wie co powiedziec, choc ona sama tego nie wie. Nie wiem czemu, moze znamy sie juz na wylkot, moze ona mnie juz tak zna, bo ja nie czuje, jakbym znala ja 'cala', chociaz czesto udaje mi sie przewidziec jej reakcje, nawet jak sie nie widzialysmy 2 lata, doskonale wiedzialam jak zareaguje na moja zielono niebieska grzywke, zrobila to czego sie od niej spodziewalam.

Nie rozumiem tej wiezi miedzy nami, znamy sie od podstawowki, chodzilysmy razem do klasy, tak to sie zaczelo.

czwartek, 26 grudnia 2013

96. Nic w nas nie ma dzis.

Jesli kiedykolwiek bede musiala powiedziec chlopakowi, ze jestem w ciazy chce, zeby usmiechnal sie tak jak Brad Pitt do Cate Blanchett w 'Ciekawym przypadku Benjamina Buttona', kiedy to ona mowi, ze spodziewa sie dziecka.

Chce tylu rzeczy, chce tej calej tandety, zeby ktos mi mowil, zebym zostala, nie odchodzila, chce zeby ktos mnie o to prosil/blagal, chce tego calego dramatyzmu, przesady. Teatralnosci.

****************************************

Sa swieta, nienawidze swiat. Wszystko jest straszne, kiedy nie moge zniesc jakiegos okresu swiatecznego czy innych nieprzyjemnych dni, po prostu je przesypiam. Potrafie spac calymi dniami, pojsc spac o 5 i wstac po 21, nie ma w tym nic zlego. Nie ma nic zlego w poddawaniu sie, mysle, ze zasluzylam na to, walczylam juz tak dlugo. Mam wrazenie/mysle, ze nie zdolam zniesc juz wiecej. Juz mi sie nie chce walczyc, nawet nie wiem o co walczylam. Czy kiedykolwiek wiedzialam ? Czy robilam to po prostu dla jakiejs akcji, dla ruchu ? Zeby pokazac innym, ze moge, ze tak latwo sie nie dam. I szybko sie mnie nie pozbeda.

Nic nie ma znaczenia.
Nic nas nie czeka.
Nie mamy przyszlosci.
Nigdy jej nie mielismy.
Nie dano nam zadnej.