piątek, 27 grudnia 2013

97. Obroc niebiosa w plomienie.

Obroc niebiosa w plomienie.

Pod nieobecnosc swiatla panuje mrok.


Snilo mi sie, ze znowu jestem w szpitalu psychiatrycznym. Snila mi sie apokalipsa, zombie i wiele innych nieprzyjemnych rzeczy. Nawet we snie nie moge odpoczac, nie mam juz gdzie uciekac, skonczyly mi sie pomysly. Niedobrze.

Za kilka dni sylwester, ide ze znajomymi na sale, ale robie to pod przymusem, swoim wlasnym. Wciskam sobie kit 'Ola, idz, moze bedzie fajnie' , mam nadzieje, ze bedzie znosnie chociaz. W koncu sylwester jest raz do roku.
Pytam sie Gabrysi czy mam pojsc, co o tym mysli. I chociaz zadna z nas nie ma nigdy pojecia jaka odpowiedz bedzie wlasciwa, zadowalajaca. To zawsze gdy mi odpowiada jej odpowiedz jest idealna. Jest tym czego oczekiwalam, choc o tym nie wiedzialam. Wszystko co mowi, robi jest wlasciwe, zawsze pasuje, jest tak strasznie dopasowane, naturalne. Jakby miala napisany scenariusz i juz znala wszystkie kwestie, nie tylko swoje. Mam wrazenie, ze Zawsze wie co powiedziec, choc ona sama tego nie wie. Nie wiem czemu, moze znamy sie juz na wylkot, moze ona mnie juz tak zna, bo ja nie czuje, jakbym znala ja 'cala', chociaz czesto udaje mi sie przewidziec jej reakcje, nawet jak sie nie widzialysmy 2 lata, doskonale wiedzialam jak zareaguje na moja zielono niebieska grzywke, zrobila to czego sie od niej spodziewalam.

Nie rozumiem tej wiezi miedzy nami, znamy sie od podstawowki, chodzilysmy razem do klasy, tak to sie zaczelo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz