piątek, 18 listopada 2016

196.

Od początku roku zmieniałam,
Kozę na byczka, byczka na skorpiona, skorpiona na pannę. 

Pisałam gdzieś już, że boję się coraz bardziej ryzykować, i teraz stało się to rzeczywistością. Nie ma opcji, żebym zaryzykowała, po prostu nie. Nie to, że lubię być sama, ale no, w sumie to tak, uwielbiam być sama, nie muszę się nikim martwić czy przejmować, ale czasem mi brakuje, żeby się po prostu do kogoś przytulić, obejrzeć film, zasnąć z kimś. Ale chyba bym nie chciała niczego na stałe, nie chciałabym zobowiązań, żeby ktoś MÓGŁ czegoś ode mnie wymagać.

A może po prostu odkąd zaczęłam doceniać swoją samotność i wiążące się z nią zalety nie poznałam tak naprawdę nikogo wartego większej uwagi, może to nie ma związku z tym, że myślę, że po ostatniej osobie, z którą się umawiałam nie czeka mnie nic lepszego w życiu...Że nikogo lepszego i bardziej pasującego nie spotkam, że to wcale nie była miłość mojego życia przez, którą miałam ataki paniki i wpadałam w histerię przez tydzień jak mnie "zostawił".

Nawet jeśli za żadne skarby bym do niego nie wróciła, to nadal uważam, że był moją wielką miłością i jednym z dwóch facetów, którzy w życiu mnie najbardziej zawiedli, pierwszym był oczywiście ojciec.

Wracając do pierwszego tematu naprawdę się boję, że już nie potrafiłabym zaryzykować, wcześniej nigdy się tego nie bałam i nigdy nie chciałam się tego bać. Szczyciłam się nawet tym, że zawsze ryzykowałam, nawet jeśli wiedziałam, że nic z tego nie wyjdzie, za każdym razem po takiej akcji miałam złamane serce, ale byłam z siebie niesamowicie dumna.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz